W ciągu ostatnich sześciu lat koszty baterii litowo-jonowych do samochodów diametralnie zmalały. Według badań McKinsey & Company odnotowano spadek aż o 80 procent do ok. 227 dolarów za kWh. Jeszcze w 2010 roku był to wydatek wysokości 1000 dolarów, a według prognoz w 2030 roku ceny mają spaść poniżej 100 dolarów za kWh. Co ciekawe, Tesla utrzymuje cenę na poziomie 190 dolarów za kWh od początku minionego roku i przewidywane są kolejne spadki kosztów nawet o 30 procent w związku z rozpoczęciem produkcji w Gigafactory w Nevadzie i wypuszczeniem nowego samochodu - Tesla Model 3 z bateriami 2170, które będą wykorzystywane również w Powerwall 2.
Elon Musk już jakiś czas temu przewidywał, że koszty baterii wykorzystywanych przez Teslę spadną nawet do 100 dolarów za kWh do 2020 roku czyli nawet 10 lat wcześniej niż według prognoz przedstawianych przez McKinsey & Company.
Wytłumaczeniem takiej różnicy w cenach może być również poniekąd architektura akumulatorów wykorzystywanych przez Teslę. W porównaniu do pozostałych producentów samochodów elektrycznych takich jak np. Nissan wykorzystuje ona akumulatory składające się z mnóstwa cylindrycznych baterii litowo-jonowych.
Jeśli pozostałe firmy poszły by śladem Tesli i postawiły swoje fabryki baterii, spadek cen akumulatorów by zapewne przyspieszył, a co za tym idzie cena samochodów elektrycznych byłaby przystępniejsza dla zwykłego nabywcy. Jednak nie wszyscy inwestują tak mocno jak Tesla ze swoim planem budowy kolejnej Gigafactory w najbliższym czasie. Jeśli zgodnie z planem Elona, uda się tak diametralnie przyśpieszyć obniżenie cen produkcji baterii, cały rynek elektrycznych samochodów może czekać spora zmiana zarówno dostępnych zasięgów jak i samych systemów szybkiego ładowania. Konkurencja już teraz celuje w ładowarki szybsze nawet od stacji Supercharger. Wielkie koncerny samochodowe jeszcze nie podjęły walki i nie stawiają tak mocno na elektryczne rozwiązania. Pozostaje to jednak chyba tylko kwestią czasu, a wtedy rynek mocno się zelektryzuje.